"Kilka" słów o czereśni




Tym razem będzie trochę inaczej, bez nowego przepisu, bo ich na blogu jest bez liku. Nie to, żeby już się więcej nie pojawiały, nie, nie, nic z tych rzeczy. Pomysłów mam wiele, a i już gotowych wypieków nazbierało się w folderze sporo. Tylko czasu trochę brak, uwierzcie, staram się jak mogę. Jednak pomyślałam, że tym razem przygotuję Wam pewien poradnik, a jako osoba mająca styczność z czereśnią od małego berbecia, pomyślałam, że zamiast chwalić się pięknym sadem owocowym (no dobra, nim też się trochę pochwalę) przybliżę Wam trochę właśnie ten owoc, aby idąc na targ nie dać się oszukać, a latem czerpać z niego jak najwięcej. W połowie czerwca, jak co roku, rozpoczął się sezon czereśniowy. Tych małych, drobno-pestkowych owoców na targowiskach możemy znaleźć bez liku. Jakie gatunki wybierać, jak i kiedy jeść, do czego wykorzystywać?



Zacznijmy może od samego początku. Trochę informacji teoretycznych przyda się każdemu. Czereśnia najczęściej spotykana jest w Europie i Azji, a w Polsce uprawiana jest nie tylko jako drzewko owocowe, ale również spotykane jest jako dzikie drzewo z gorzkimi, ciemnymi, drobnymi owocami. Czereśnia kwitnie wiosną (marzec, kwiecień) na biało lub jasno różowo. Jest wiele odmian, które możemy odróżnić po kolorze owoców (żółty, czerwony i czarny) i długości szypułki (ogonka).





Czereśnie są smaczne, ale czy warto je jeść? 

Zamiast odpowiedzieć jednoznacznie powiem Wam, że czereśnia składa się aż z 80% wody (przez co na targowiskach w okresie suszy może być spotykana jedynie drobna czereśnia), ale jednak w tej pozostałej części kryje bardzo wiele. Nie ważne jaki gatunek wybierzemy, jasną - poznańską czy ciemnego - burlata, dzięki czereśni nasza skóra staje się bardziej napięta, a cera odżywiona, a to wszystko za sprawą składników mineralnych takich jak żelazo, magnez, sód, czy jod, którego jest notabene więcej niż w morskich rybach, a także witamin z grupy B, A, C i K. Ostatnio odkryto, że czereśnie zawierają kwas elagowy który podobno chroni przed nowotworami. Jeżeli myślicie, że to już wszystko to się mylicie. Owoce te oczyszczają organizm z toksyn, wspomagają trawienie, no i to co w nich lubię najbardziej, podnoszą odporność. Dzięki zawartemu w nich potasowi, który usuwa nadmierną ilość soli, jednocześnie pozytywnie oddziałują na nerki, serce i stawy. Również chorzy na artretyzm czy problemy z pęcherzem, powinni zainteresować się tym owocem. Czereśnie są na tyle syte, a przy tym nie tuczące. iż śmiało można je jeść między posiłkami a nawet zamiast jednego z nich (dwudniowa dieta czereśniowa oczyści jelita ze złogów i poprawi kondycje żył i tętnic). No i indeks glikemiczny jest na tle niski, że czereśnie zalecane są dla cukrzyków.


Aby nie było tak kolorowo, oczywiście są też pewne minusy...

Na przykład to, aby pamiętać, że czereśni nigdy nie powinno popijać wodą, gdyż może to doprowadzić do biegunki. To samo tyczy się zjadania ich na czczo (choć to chyba mimo wszystko zależy od organizmu, ja nie mam problemu ani z jednym a ni drugim). Jednak tych zasad powinni się trzymać szczególnie Ci, którzy mają dolegliwości układu pokarmowego, gdyż surowe czereśnie długo zalegają w żołądku. Pewnym rozwiązaniem może być wcześniejsze lekkie podgotowanie czereśni. Kolejną ciekawostką jest to, że jeżeli planujemy mięsny posiłek, powinniśmy pominąć wcześniejsze zjadanie tych owoców, gdyż utrudniają trawienie białka zawartego w mięsie.


Gdybyście mieli chwilę czasu i chcieli wykorzystać czereśnię w całości, śmiało! Nie tylko sam owoc zasługuje na uwagę :)
Mówię całkowicie szczerze, choć wiele osób którym sprzedaję na targu czereśnie, uważa, że żartuję. Nic bardziej mylnego. Może się wydawać niewiarygodne, ale na uwagę zasługują również szypułki i pestki, choć te drugie w nadmiarze mogą również szkodzić. 


Nie wiem czy słyszeliście o naparach z suszonych szypułek (ogonków) czereśni? Korzysta się z nich w trakcie leczenia zapalenia oskrzeli i infekcji dróg moczowych, jak również w kuracji usuwania kamieni z nerek. Ale najczęściej wykorzystuje się  go jako naturalny środek odchudzający i środek przeciwdziałający obrzękom.


No i zostały nam cudowne pestki czereśni.
Zmielone i wymieszane z alkoholem są nieocenione na kamicę nerkową. 
Wodne wyciągi ze zmiażdżonych pestek, zalecane są przy żółtaczce i zaburzeniach funkcji serca. Możemy również je zmielić i przyłożyć na skronie, gdyż pomagają w pozbyciu się migreny. Pestki możemy również wykorzystać do przygotowania domowego termoforu - oczyszczone i podgrzane do temperatury 55`C pestki wrzucamy do woreczka i przykładamy w miejsce bólu (można je również zamrozić i przykładać jak kompres). Powiem jeszcze tylko, że rozpuszczona żywica drzewa czereśniowego w winie jest dobra na kaszel, a świeży sok  z owoców jest podawany w stanach gorączkowych.


Jeżeli nie surowe to?
Do słoika! I to w jak największych ilościach gdyż z twardszych odmian czereśni możemy przygotowywać soki, kompoty, konfitury, dżemy, wino, nalewki a także likiery. Oczywiście świetnie sprawdzają się również w ciastach czy jako suszone owoce. Szczególnie, że przetworzone nadal zachowują swoje właściwości. Jednak jeżeli chcecie je zamrozić, usuńcie najpierw pestki. Z czereśni można również przygotować maseczki (przeciw sińcom pod oczami (ugotowane szypułki) maseczka do cery suchej (miąższ czereśni plus olej) lub do cery tłustej (miąższ czereśni plus białko kurze).


Jak wiedzieć które kupić?


Najczęstszą obawą przed zakupem czereśni są zdecydowanie małe, białe robaczki (larwy muchy nasionnicy trześniówki). Nie w każdej odmianie ją znajdziemy - Nie ma ich we wczesnych odmianach z początku czerwca ani w wielkoowocowych z przełomu lipca i sierpnia.  Występują zaś w żółtych i czerwonych czereśniach dojrzewających w lipcu. Aby się ich pozbyć, można zalać owoce na parę minut zimną wodą - larwy wyjdą z nich i opadną na dno naczynia.



Jeżeli chodzi o świeżość owoców, rozpoznacie ją po szypułkach. Jak łatwo można się domyślić, śliczne, jasno zielone ogonki są oznaką świeżości. Utrzymują ten kolor jeszcze do 2 dni po urwaniu z drzewa, przechowywane w chłodnym miejscu. Następnie ciemnieją, aż w końcu robią się brązowo-czarne.
Musicie przyznać, że czereśnie są godne uwagi. W sezonie warto jeść je nawet do 1/2 kg dziennie. Zresztą to chyba nie jest takie trudne, prawda?





 




Jeżeli macie ochotę przygotować jakieś pyszne smakołyki z czereśni zapraszam po kilka z nich :)





   







  








     

     

   



Komentarze

  1. Uwielbiam czereśnie, najbardziej oczywiście na surowo :) Pół kilo dziennie to pestka ;) A teraz to już w ogóle będę się nimi zajadać - samo zdrowie :)
    Też nigdy po czereśniach nie miałam sensacji, a popijałam wodą i nie raz jadłam na pusty żołądek :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawy wpis. Ja do tej pory jadłam czereśnie tylko w surowej postaci. Może w tym roku coś z nich przygotuję więcej ;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Słodko dziękuję za pozostawione komentarze!