Weekend ze smakiem 2

Są ludzie z którymi widujesz się na co dzień, a zamieniają z Tobą może z jedno zdanie, są przyjaciele których spotykasz raz na jakiś czas i nie odczuwasz czasu który upłynął od ostatniego spotkania. Są też blogerzy kulinarni których spotykasz pierwszy raz w życiu i wydaje Ci się, że znasz ich całe życie...


Choć może wydawać się to trochę dziwne, właśnie ostatnia sytuacja wydarzyła mi się dokładnie tydzień temu, gdy wraz z 16 innymi blogerami, zostałam zaproszona przez ekipę Cookleta na niezapomniany kulinarny weekend w krainie 100 mostów - do przepięknego, słonecznego Wrocławia. Właściwie to miałam nie jechać ( tuż to na karku magisterka, egzaminy, praca), ale nie wypada odmawiać dwa razy, szczególnie gdy zapraszają Cię na Weekend ze Smakiem, który jest częścią wielkiego kulinarnego festiwalu Europa na Widelcu.


Wszystko zaczęło się w piątek. Skoro świt zerwałam się z łóżka, nakarmiłam kota, (mając nadzieję, że nie zostanie zagłodzony przez eM) spakowałam walizkę i wyruszyłam - najpierw niedaleko, do jednej z warszawskich dzielnic, gdzie czekała na mnie Agata. Chwilę później ochoczo podjechałyśmy z jej ukochanym do Piaseczna gdzie spotkałyśmy się z Agnieszką z którą już na poważnie wyruszyłyśmy do Wrocławia.

350 km minęło  nam w mgnieniu oka - cóż się dziwić, jak spotkają się 3 kulinarki :) - dlatego spokojnie mogę stwierdzić, że po kilku minutach pojawiłyśmy się przed hotelem w którym miałyśmy spędzić kolejne dwie noce (choć i z tym bywało różnie). Sekunda na odświeżenie, obcykanie przygotowanych przez Cooklet podarków i jazda do holu w którym czekała już grupa innych kuolinarnych blogerów. Nie skłamię, jeśli Wam powiem, że po 2 minutach byliśmy już sobie bardzo bliscy.


Cooklet reprezentowała Kasia, która zaprowadziła nas do bardzo wesołego busa, z przemiłym Panem kierowcą [:)] z którym cały weekend podróżowaliśmy. Pierwszym punktem programu była knajpka, o wdzięcznej nazwie ,Nigdy nie zapomnę'. Urzekła nas swoją przejrzystością, smakiem i atmosferą. Jeżeli będziecie we Wrocławiu, koniecznie musicie odwiedzić ten lokal i spróbować tamtejszego mostka wołowego! Po dziś dzień rozpływam się na samą jego myśl. 







Kolejnym punktem programu było #selfi na 49 piętrze najwyższego budynku we Wro - Sky Tower. Już wtedy wiedzieliśmy, że będzie to niezapomniany weekend.





Następnie szybka wizyta w kuchni Art Hotelu, aby  chwilę później przemknąć na spotkanie z Panami - Makłowiczem i Bikontem.





Jeżeli myślicie, ze to koniec atrakcji tego dnia, to się mylicie, bowiem zaraz po Art Hotelu przenieśliśmy się całą grupą do Browaru Mieszczańskiego, w którym poza atrakcją wieczoru - nowym piwie Doctor Brew(!), mogliśmy się bawić przy dźwiękach muzyki i smakach innych, przeróżnych, przyjemnie schłodzonych piw.



W sobotę, z samego rana - choć dla pewnej grupy blogerów to była zdecydowanie jeszcze noc :) - pojechaliśmy do studia Piotra Kucharskiego na warsztaty, na których byliśmy podzieleni na grupy przygotowując sobie śniadanie - choć w sumie to obiad był ^^. Wszystko było tak pyszne, ze żal było zostawiać, jednak grafik napięty, więc od razu ze studia udaliśmy się na wrocławski rynek na paradę kucharzy.








Krótka przerwa / chwila zwiedzania / odpoczynek w hotelu - do wyboru do koloru. Ja postanowiłam chwilę odpocząć od słońca by móc 2 godziny później ponownie być na rynku i pierwszy (ale nie ostatni raz) stanąć na scenie by odebrać wyróżnienie za moje pamiętne babeczki.


Mówię nie ostatni, bo kilka minut później, razem z Agą, Sylwią i Gosią na scenie pojawiłyśmy się ponownie, by móc gotować dla wspaniałej i uśmiechniętej, wrocławskiej publiczności. Wciągu dwudziestu kilku minut przygotowałyśmy z Sylwią 25 porcji sałatki - podobno wszystkim smakowała :)



Zaraz po tym udaliśmy się całą ekipą do biura Cookleta w którym mieliśmy spotkanie z dietetyczką - by mądrze wybierać składniki, ale nie koniecznie odmawiać sobie tego i owego. Aby nas utwierdzić w tym przekonaniu, Cooklet ugościł nas na wysokim poziomie serwując na obiad sushi :)





Bankiet w Art Hotelu, w którym poprzedniego dnia zwiedzaliśmy kuchnię trwał dla nas dosłownie chwilę, gdyż po grzecznym opuszczeniu sali udaliśmy się do Gradientu, o którym dużo pisać nie będę, ponieważ bawiliśmy się tak dobrze, że aż wstyd!




Jeszcze raz bardzo dziękuję wszystkim za świetną zabawę, pyszne jedzenie i niezapomniane chwile!
Cooklet, barwo!


Pstt.. wszystkich blogerów których poznałam znajdziecie na stronie Weekendu ze smakiem :)
Jestem happie!


Komentarze